Płachty reklamowe, bilbordy, nachalne promocje, niszczenie przestrzeni
publicznej komercyjnym przekazem, reprywatyzacja, eksmisje, brutalna
gentryfikacja - to warszawska codzienność. Wydaje się, że nie może być
gorzej. A jednak: okres przedświąteczny to czas, w którym branża
reklamowa wręcz dostaje zadyszki, a z niewolników i niewolnic w
fabrykach 'krajów rozwijających się' wyciska się ostatnie poty. Neony
migają w szaleńczym rytmie, bezrobotni wpychani są w stroje mikołajów,
zewsząd atakują nas promocje i okazje. Tysiące ludzi wydaje ostatnie oszczędności aby kupić coś, co 'zrobi odpowiednie wrażenie'. Przed sklepami ustawiają się kolejki.
Nie chcemy brać w tym udziału. Nie damy sobie wmówić, że pragniemy czegoś, czego tak naprawdę nie potrzebujemy. Mamy dość nachalnej propagandy towaru.
Nie chcemy brać w tym udziału. Nie damy sobie wmówić, że pragniemy czegoś, czego tak naprawdę nie potrzebujemy. Mamy dość nachalnej propagandy towaru.